> Strona główna > Czytelnia > Archiwum prasowe > Teksty współczesne


Cyrkiel i dekiel - korporacje z punktu widzenia znanego tygodnika.


Tygodnik “Polityka“, nr 22(1987), z 3.06.1995


W Warszawie, Wrocławiu i Poznaniu reaktywują się przedwojenne korporacje akademickie. W Warszawie skupiają sto osób, w całej Polsce - co najwyżej sto pięćdziesiąt. Pozostaną marginesem, otrzepanym z naftaliny reliktem, czy przerodzą się w nowoczesną młodą prawicę? Co do ich konserwatywnego charakteru nie ma bowiem najmniejszych wątpliwości.

Tradycja korporacji wywodzi się z Niemiec, stamtąd rozprzestrzeniła się na całą Europę. Pierwsza polska korporacja - Polonia - powstała w 1828 r. w Dorpacie (obecnie Tartu w Estonii). Korporacyjny boom nastąpił jednak dopiero po 1921 r., gdy studenci po demobilizacji wrócili z wojska. W sumie powstało ich ponad sto. W latach 30 należało do nich ponad dwa tysiące studentów, tj. 7 proc. studiującej młodzieży męskiej pochodzenia polskiego - Żydów i kobiet nie przyjmowano.

Jajeczko u Ciapciusia

Po wojnie próbowano je wskrzeszać; przede wszystkim za granicą, bo w Polsce klimat polityczny nie sprzyjał. Nie wyszło to jednak poza formułę towarzyską. Gromadzono pamiątki, część korporacji publikowała kroniki. Koło filistrów Jagiellonii w Londynie wydawało nawet periodyk drukujący wspomnienia, nekrologi, wieści z korporacyjnego życia: “Warszawa, 14.04.84. Zebrani na Jagiellońskim jajeczku u Ciapciusia pijemy jego roboty wspaniałą nalewkę na czarnej porzeczce pod flaczki i oglądamy albumy z pamiątkowymi zdjęciami“.

Poważnie do próby reaktywowania korporacji można było podejść dopiero po 1989 r. Najwięcej działa ich dziś w Warszawie - Arkonia, Sarmatia, Respublica i Aquilonia. We Wrocławiu powstała Magna Polonia, a w Poznaniu Lechia. Studenci warszawscy próbowali także wskrzesić najstarszą polską korporację - Polonię, ale gdy w barwach korporacyjnych wzięli udział w awanturach podczas 1-majowego pochodu, starsi korporanci cofnęli im wotum zaufania. Uznali, że młodzi są zanadto prawicowi.

Korporanci twierdzą, że nie ma czegoś takiego jak korporacyjne poglądy, ale jakoś tak się składa, że większość jest za zakazem aborcji, silnym związkiem państwa i Kościoła, żaden nie wyobraża sobie, że mógłby odmówić służby wojskowej. Twierdzą, że nie będą swych poglądów manifestować.

Sporty korporanckie

Korporacje miały pełnić rolę wychowawczą, samokształceniową, rozwijać patriotyzm, uczyć zasad honoru i przyjaźni. Na spotkaniach korporacyjnych, tzw. komersach, organizowano prelekcje i wykłady. Korporanci wspólnie uprawiali sporty. Do elitarnych z założenia korporacji nie można się było zapisać ani wstąpić; trzeba było zostać przyjętym. Kilku wprowadzających, kilku- lub kilkunastomiesięczny okres kandydowania, egzamin (najczęściej z kodeksu Boziewicza i historii Polski) - to sito miało odcedzić niepowołanych. Obowiązywała ścisła hierarchia - po okresie kandydowania zostawało się fuksem, a dopiero potem barwiarzem (członkiem pełnoprawnym). Po ukończeniu studiów barwiarz przechodził w stan filisterski; związek z korporacją był dożywotni.

Niektóre korporacje zamiast nazw zapożyczonych od Niemców używały polskich - fuks był giermkiem lub smykiem, barwiarz np. rycerzem. Również spotkania korporacyjne miały specjalne nazwy - komersy, fidułki, knajpy. Obowiązywał na nich skomplikowany ceremoniał. “Po trzykrotnym uderzeniu rapierem prezes otwiera komers słowami Silentium! Comercium solenne incipit Praesidium ad me. Po ponownym trzykrotnym uderzeniu zapowiada prezes: sztandar wchodzi, na które to słowa magister cantandi odgrywa marsz korporacyjny, wszyscy uczestnicy stają na baczność zwróceni w kierunku sztandaru, trzymając czapki w lewej ręce na wysokości łokcia, a władze komersowe prezentują rapiery“ - to drobny fragment regulaminu otwarcia komersu Silesii.

Korporacje miały swoje herby, barwy, hymny i dewizy (np. per aspera ad astra, omnia pro patria, czy w jedności siła). Czynny członek, czyli barwiarz, obowiązany był nosić oznaki korporacyjne: czapkę, czyli dekiel, szarfę z barwami oraz cyrkiel, czyli znaczek korporacji. Wykrzyknik przy cyrklu i nazwie korporacji oznaczał, że była ona duelancka, tj. uznawała pojedynki na szable lub pistolety jako sposób rozwiązywania sporów honorowych.

Podobno nie pojedynkowano się zbyt często. Niektóre korporacje nie notują w swych kronikach ani jednego pojedynku. Przyczyną bywała zwykle obraza kobiety lub ojczyzny. “W nocnym lokalu Bagatela na parkiecie tańczył Mieczysław Sidor (K! Gasconia) z pewną panią; zbliżył się do nich Władysław Liebhard (K! Aquitania) ze słowami rzuć tę k...ę, chodź ze mną na wódkę do bufetu. Pewna pani była z towarzystwa, wobec czego taką zniewagę mogła zmyć tylko krew. Pojedynek na szable odbył się w Lwowskim Klubie Szermierzy“ - wspomina filister Aquitanii.

Patriotyzm, cnota, nauka, honor, godność - to teoretycznie przynajmniej słowa-klucze korporacyjnej ideologii. Punkty z katechizmu kandydata na korporanta stanowią jakby przepis na anioła w ludzkiej skórze: “Bądź gentlemanem; pamiętaj, że korporacja powierzyła Ci swój honor; bądź obowiązkowy, posłuszny, karny; bądź zawsze chętny do pracy; bądź koleżeński, uczynny, szczery: nie pozwól unosić się ambicji; bądź usłużny, ale nie daj się poniżać“. Gdyby zatrzymać się w tym miejscu, należałoby tylko przyklasnąć idei reaktywowania korporacji i modlić się o jej powodzenie.

Deklarowana apolityczność korporacji była całkowitą fikcją. Zakaz należenia korporantów do organizacji politycznych notorycznie łamano. O wpływy w Polskim Związku Korporacji Akademickich, do którego należała większość korporacji, walczyły Związek Młodzieży Wszechpolskiej, Obóz Narodowo-Radykalny, Obóz Wielkiej Polski. W latach 30. przestano już nawet dbać o pozory. Studenci w barwach korporacyjnych brali udział w akcjach i bojówkach antyrządowych. Korporacja Arkonia, druga pod względem starszeństwa w Polsce, jedna z założycielek ZPKA, utraciła wpływy w związku, gdyż starała się przestrzegać zasady apolityczności. Na znaczeniu zyskała natomiast demonstracyjnie endecka Sarmatia, która za dewizę przyjęła słowa Dmowskiego: “Gospodarzami w Polsce - Polacy“. Przed wojną większość korporacji miała skrajnie prawicowe oblicze.

Polska dla Polaków

Wiązało się to także z postawami antysemickimi. Jedną z niewielu korporacji, która explicite nie wykluczała Żydów, była Arkonia. Dziś jej filistrzy podkreślają, że zapisaną w statucie zasadę tolerancji traktowali poważnie.

W 1938 r. ZPKA uchwalił rezolucję: “Ustawodawstwo polskie winno: pozbawić Żydów wszelkich praw politycznych, zacieśnić Żydów w możliwości zamieszkiwania do pewnych tylko terenów Państwa; pozbawić ich możliwości wykonywania szeregu zawodów, tak rzemieślniczo-handlowych, jak i wolnych; przyznać im prawo skargi sądowej z racji wykonywania swojego zawodu wyłącznie w stosunku do klienteli żydowskiej (...) Ustawowo również powinno być odjęte Żydom władanie i posiadanie ziemi (...) Podobnie ustawowo musi być odjęta żydostwu możność oddziaływania na duszę społeczeństwa polskiego, tak w dziedzinie prasy, radia i teatru; jak i nauczania. Prasa, w której pracuje chociaż jeden pracownik żydowski, musi mieć uwidocznione w tytule, że jest prasą żydowską“.

Korporanci aktywnie włączyli się w walkę o getto ławkowe na uczelniach. Według rezolucji ZPKA, następnym punktem miała być walka o numerus nullus, zakaz studiowania dla Żydów. Przerwała ją wojna.

Już choćby z braku “żywiołu żydowskiego“ trudno dziś o równie jadowite postawy. Jednak zarówno przedwojenni filistrzy, jak i współcześni korporanci starają się bagatelizować problem tej spuścizny: “Takie były czasy i warunki“ - ten argument powtarza się najczęściej. Tygodnik akademicki “Auditorium“, wydawany przez studentów Uniwersytetu Warszawskiego i propagujący ideę reaktywowania korporacji, nie poświęcił temu problemowi ani jednego artykułu.

- Może przed wojną któryś korporant spoliczkował prywatnie jakiegoś Żyda, ale robić z tego problem antysemityzmu? - dziwi się Tomasz Mazur, redaktor naczelny “Auditorium“.

Natomiast wśród Wielkich Polaków, będących korporantami, wymienia “Auditorium“ (nr 7, 1.03.95) Adama Doboszyńskiego, prawicowego działacza, który wsławił się zdemolowaniem sklepów żydowskich po “zdobyciu“ Myślenic.

- Nie da się ukryć, że był konserwatystą, ale przy wszystkich zastrzeżeniach, trzeba uznać jego zasługi dla ruchu narodowego i dlatego wymienianie go obok Dmowskiego i Paderewskiego jest wskazane - tłumaczy Piotr Czajka z reaktywowanej Respubliki. - Gdyby napisali, że był Wielkim Polakiem dlatego, że zorganizował marsz w Myślenicach, to by było rzeczywiście kontrowersyjne.

Jedynie Arkonia próbuje rozliczyć się z przeszłością; może dlatego, że nie ma właściwie z czego się rozliczać. - Antysemityzm? Proszę pytać. Nie mamy się czego wstydzić - powtarza Piotr Jeleński, wiceprezes reaktywowanej Arkonii. W kronice korporacji zachowały się wspomnienia o tym, jak Arkoni bronili żydowskich studentek przed kolegami z innych korporacji, którzy przemocą próbowali wcielać w życie zasadę getta ławkowego.

- Antysemityzm nie może przyćmić całej tradycji korporacyjnej, to byłoby szczególnie krzywdzące - przekonuje Jeleński. - Nie można udawać, że nic się nie stało, ale szkoda także wylewać dziecko z kąpielą.

Wesołe fidułki

Twórcy korporacji - wychodząc od starej prawdy, że młodość musi się wyszumieć - doszli do wniosku, że lepiej, aby wyszumiała się w korporacjach. Piwo i wino uznano za napoje obrzędowe. Korporanci mieli imiona piwne, wygłaszali piwne mówki, toczyli piwne pojedynki. Nigdzie indziej chyba nie zrytualizowano do tego stopnia banalnej czynności upijania się.

Uroczysty komers Silesii rozpoczynał toast na cześć Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, a po nim następowały toasty “za pomyślny przebieg dzisiejszego komersu“, za zdrowie zaproszonych gości, toast na cześć korporacji związkowych. Nowo pasowani giermkowie pili braterstwo z oldermanem (starostą), prezesem, wiceprezesami i rycerzem opiekunem. Tyle części uroczystej, po niej dopiero rozpoczynała się “wesoła“. Fidułki różniły się od komersów tym, że “panowała (na nich) nieskrępowana wesołość i większa swoboda“. Regulamin nie pomijał nawet takiej kwestii, jak udawanie się w miejsce ustronne. Za zbyt długą wizytę lub zabranie ze sobą czapki groziły kary. Listę kar rozpoczyna picie, zamyka ją natomiast niepicie.

Nic dziwnego, że przeć wojną korporacje oskarżano często o pijaństwo i “burszowanie“. Zasada: pić wolno, nie wolno się upijać, była równie fikcyjna, co zasada apolityczności. Oczywiście zdarzały się wyjątki, takie jak Arkonia czy Polonia. W wywodzącej się z harcerstwa Sparcie obowiązywał nawet nakaz abstynencji; za karę pito tam wodę. Złośliwi twierdzą, że dlatego właśnie nie powiodła się próba jej reaktywowania po wojnie.

To oblicze życia korporacyjnego choć również nieco wstydliwe jest skrywane znacznie mniej skwapliwie niż antysemityzm. Filistrzy często wspominają je nawet a łezką w oku: “Korporacja (wileńska Batoria) specjalną czcią otaczała kościółek o.o. Bonifratrów, dokąd olderman prowadzał fuksów na pierwszą mszę na modły za grzechy po całonocnych zabawach“ - opisuje jeden z filistrów.

Biwak pod krawatem

Część niedoszłych korporantów Polonii znalazła schronienie w Sarmatii, reaktywowanej w 1992 r. Tworzą ją głównie studenci prawa UW, którzy obawiali się o trwałość przyjaźni zawiązanych podczas studiów i uwierzyli, że sformalizowanie pomoże im przetrwać. Hasło dzisiejszej korporacji to “sarmackie cnoty bez sarmackich wad“. A sarmackie cnoty to według nich temperament, patriotyzm, poczucie godności, obywatelskie współistnienie wszystkich ludów RP. - Jest wśród nas nawet stuprocentowy Ormianin - podkreśla Robert Ziębiński, prezes. Na sarmackie pijaństwo podobno nie ma w Sarmacji szans. Toasty nie są już obowiązkowe, a abstynencja nie należy do złego tonu. W złym tonie są natomiast dżinsy. Korporantów obowiązują garnitury i wyłącznie białe koszule. Nawet na biwaki jeżdżą w “strojach organizacyjnych“. Manifestują w ten sposób swój konserwatyzm. Obowiązuje on także w dziedzinie moralności. Jedno z pytań na egzaminie brzmi: “Kim jest dla Ciebie Bóg?“. - Chcemy wiedzieć, na czym opiera się hierarchia wartości kandydata- tłumaczy Ziębiński. - Etyka sytuacyjna jest dla nas nie do przyjęcia. Poza tym sprawdzana jest wiedza ogólna i zdolność samodzielnego myślenia.

Sarmaci spotykają się kilka razy w tygodniu, organizują wyjazdy, uprawiają jazdę konną. Podczas komersów wygłasza się referaty, na przykład: “Św. Wojciech - męczeństwo czy samobójstwo“, albo “Przewrót majowy“. Kwestii politycznych raczej się unika. Sarmaci nie powinni należeć do żadnych partii, choć jest to zalecenie, a nie zakaz, powinni także unikać poglądów skrajnych. Jednak mieczyki Chrobrego, symbol narodowców, w klapach niektórych korporantów nikomu nie przeszkadzają.

Szkoła elit

Aktywność polityczna byłaby natomiast nie do pomyślenia w Arkonii. Tu do partii należeć naprawdę nie wolno. Nie wolno także dyskutować na tematy religijne i polityczne, co mogłoby rozbijać korporacyjną przyjaźń. Arkonia jest korporacją najbardziej rodzinną - tworzą ją w dużej części potomkowie filistrów. Związki międzypokoleniowe są bardzo silne; korporanci mogą liczyć na pomoc filistrów np. przy zdobyciu dobrej posady.

Nieformalnie korporacja działała przez cały czas, a tylko zarejestrowano ją w 1992 r. Jest chyba jedyną, w której władzę, sprawują przedstawiciele średniego pokolenia przyjęci w latach 80. Co może trochę niezgodne z zasadami i ceremoniałem, ale dzięki temu okres poświęcony na organizację mógł być krótszy.

Odbył się już pierwszy powojenny bal Arkonii na kilkaset osób. Wśród gości byli m.in. Andrzej Stelmachowski, Adam Strzembosz (korporantem jest jego syn), Krzysztof Zanussi. Rektorzy Uniwersytetu Warszawskiego i Politechniki Warszawskiej nie przyjęli honorowego patronatu nad balem. - Na razie przyglądamy się korporacjom. Chcemy się przekonać, którą z przedwojennych tradycji będą kontynuować: nietolerancji czy samokształcenia - tłumaczy prof. Włodzimierz Siwiński, rektor UW.

Dewizą Arkonii jest hasło “Prawdą a pracą“. Dziś praca - mówią - polega głównie na odtwarzaniu zniszczonych przez komunizm struktur. Arkoni organizują spotkania otwarte, mecze koszykówki, prelekcje, wspólne wyjazdy. W planach - m.in. pomoc kazachskiej Polonii i integracja młodzieży ze Wschodu studiującej w Polsce. Jednak cel główny to stworzenie image korporacji. - Chcemy, by Arkon znaczyło automatycznie: człowiek prawy, pracujący dla kraju patriota - tłumaczy Piotr Jeleński. - Chcemy tworzyć elitę. Czy wyrzucenie ze studiów eliminuje z korporacji? Ależ to nie do pomyślenia, aby Arkon nie skończył studiów! - ton głosu świadczy wymownie, że pytanie było niestosowne. - Do nas należą wartościowi studenci. W tym roku kilka osób dostało zagraniczne stypendia - dodaje.

Ośmiu mistrzów w jednym pokoju

Respublica jest w Warszawie korporacją najmłodszą. Reaktywowano ją w styczniu tego roku z inicjatywy studentów nauk politycznych UW, ale proces “balotowania“ (szkolenia przyszłych korporantów przez filistrów) trwał od kwietnia zeszłego roku. - Filistrzy przekazali nam tradycję i księgę. Tłumaczyli, kim korporant był przed wojną, jak postępował - opowiada Piotr Czajka. - Wybraliśmy Respublikę, bo ma dobrze opracowaną konstytucję i stosuje polskie nazewnictwo.

W Respublice fuks nazywa się laikiem, barwiarz - mistrzem, a prezes wielkim mistrzem. Wielkim mistrzem jest Piotr Czajka, student IV roku nauk politycznych. Republikanie mogą należeć do partii politycznych. Największym wzięciem cieszy się wśród nich Unia Polityki Realnej. Korporacja liczy 16 osób: 8 mistrzów, 2 laików i 6 kandydatów. Spotykają się co tydzień w kawalerce jednego z członków. - Większość kolegów na wydziale uważa, że sfiksowaliśmy, inni, że to forma zabawy, a jeszcze inni pytają, o co w tym wszystkim chodzi - opowiada Piotr Czajka. - I niektórzy z tych ostatnich dołączają do nas.

Młodych ludzi fascynuje możliwość zyskania stempla ponadstuletniej często tradycji. Choć nie da się ukryć, że ta karta historii jest nieco przybrudzona, podchodzą do niej z wielkim nabożeństwem. Zamawiają u czapników dekle, wpinają cyrkle, w klapy marynarek. Ze statutów wykreślają co prawda bardziej archaiczne fragmenty, głównie te dotyczące wymachiwania rapierem, pojedynków i dyskryminacji Żydów, ale żadna z korporacji nadal nie przyjmuje kobiet, choć Niemcy np. zrezygnowali już z tej zasady. - Przy paniach panowie są skrępowani - tłumaczą.

Czemu w ogóle reaktywują korporacje? Z tęsknoty za pewnego rodzaju wtajemniczeniem, ekskluzywnością, która przybiera formę celebry, zakonserwowanej przez pół wieku w zamrażarce komunizmu, czy z autentycznej potrzeby działania? Dziś trudno jeszcze oceniać. W każdym razie, na tle ogólnego bezwładu panującego w życiu studenckim, mają szansę być widoczni.

Joanna Podgórska



« powrót